Stopień dowolności interpretacji przepisów, "szanowania" petenta jest w naszym kraju przerażający. Jedynym zmartwieniem urzedników pracujących przy funduszch unijnych i przydzielającym środki jest zmartwienie o to "na jak długo ich wystarczy". Jak długo będą jeszcze ważni, potrzebni i decyzyjni.
Jedyne co się liczy to dobre obsadzenie znajomych i rodziny na stanowiskach w różnego rodzaju agencjach i decydowanie komu i ile dać.
Okrajanie przyznanych już pieniędzy jest normą nie tylko ARiMR, ale także w innych instytucjach przyznających środki pomocowe. Szkolenia konferencje, promocje ... itd. to jest żyła złota dla pracujących w agencjach i "ich ludzi", którzy realizują te "potrzebne" projekty. Wystarczy popatrzeć na różnego rodzaju fundacje i stowarzyszenia, które otrzymały pomoc na tego typu działania i które z nich sa "zaprzyjaźnione" czy "skoligacone" z urzędnikami w agencji.
Tam gdzie jest inwestycja, są umowy, kredyty i tam już żaden urzędnik się nie pożywi, co innego przy druku ulotek, plakatów, czy przy "imprezach".
Wszelkie tego typu agencje powstały moim zdaniem nie po to aby wspierać, tylko aby obsadzić stanowiska swoimi i żeby mieć wpływ, poprzez przyznawane pieniądze na to komu ze swoich będzie lepiej.