18.01.2015



Panie, rzucili karpia!


Idę po mleko do kawy do pobliskiego sieciowego sklepu i stanąłem jak wryty - jeszcze przed drzwiami sklepu podwójnie zawinięta kolejka. Zaraz, zaraz, ostatnie dni grudnia przed świętami były dla mnie wyjątkowo intensywne i pracowite, ale żeby mi na wzrok aż tak się rzuciło? Fakt, że ostatnio nie dospałem, nie dojadłem - tylko praca, praca, praca. Wreszcie koniec, jakby piorun strzelił - telefon od wczoraj nie dzwoni, dziennikarze nagle jakby stracili impet i zainteresowanie tematem. Wszystkiego już się pewnie dowiedzieli i aż do następnego grudnia są nasyceni, niczym smok karpiożer po uczcie, informacjami o tym jak karpie w tym roku się udały, czy będą tańsze, czy droższe niż w ubiegłych latach, czy grozi nam import i z jakiego kierunku, i czy to prawda, że Polacy smak karpia poznali za sprawą komunistów, a jednocześnie, czy do Polski sprowadzili go cysterscy mnisi w średniowieczu? Poza tym - jak wybrać karpia pływającego w basenie i jak poznać, czy leżąca na lodzie jego martwa wersja jest wystarczająco, do galarety lub panierki, świeża? Czy zapach mułu można jakoś wywabić, bo pewnie każdy karp musi mułem trącić? Nie, nie musi? O, to dziwne!

Wyrwałem się z chwilowego letargu. Znów widzę przed sobą kolejkę i to zawiniętą za rogiem. Ki diabeł - pomyślałem. Gdy zagadnąłem ostatnią osobę z tego monstrualnego ogonka o przyczynę - usłyszałem: - Panie, rzucili karpia, po 9,99 zł za kg! Wczoraj nie dla wszystkich wystarczyło, ja też się nie załapałem, ale dziś to ja już dobrze przypilnuję - wykrzyknął zaaferowanym głosem jegomość koło sześćdziesiątki. Sklep otwierali za 5 minut, więc jeszcze zdążyłem się dowiedzieć, że za tę okazyjną cenę sąsiadka wczoraj dostała czyściutkiego karpia bez łba, kręgosłupa i płetw. - Wie Pan, takie płaty. Można rzucać wprost na patelnię - dodał kolejkowicz. Coś mi tu nie pasowało, jak to 9,99 zł za płaty? Zanim się zastanowiłem, już wystukałem w telefonie numer do kolegi - hodowcy. Wiedziałem, że jego ryby miały jechać po przetworzeniu właśnie do tej sieci. - Nie żartuj, usłyszałem w słuchawce, jako reakcję na podaną cenę. - Niemal w tej cenie to ode mnie żywa ryba wyszła do przetwórni - dodał. Przez głowę przetoczyła mi się szybka kalkulacja - 50 % wydajności z ryby żywej do płata, plus koszt przetwórni, plus opakowanie, to w najlepszym razie 19.99 zł. To już nie jest promocja, to jakaś megapromocja! Z tego rodzaju dywagacji wyrwał mnie stukot oddalających się wielu par butów. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem przez otwarte drzwi kilkoro najmniej sprawnych klientów, bo reszta biegła już w sporej odległości ode mnie przez halę sklepową.

Odruchowo ruszyłem za nimi długim krokiem. Po 20-30 m byłem już przy kłębiącym się przy lodówkach klienckim wężyku. Nie miałem zamiaru kupować, bo mój karp już był w domu od wczoraj. Chciałem się tylko upewnić co do tej kosmicznie niskiej ceny, więc wychyliłem się znad falujących, wyciągniętych w łakomych gestach dłoni i... w tym momencie, tyleż przypadkowo, co gwałtownie, zderzyłem się z jakimś młodym człowiekiem. On też nie kupował, ale za to kręcił film! - Ale bracie masz refleks, pomyślałem, jeszcze ktoś od Ciebie gotów to potem kupić. Ujęcia żywcem z PRL-u! Tak się złożyło, że film przygodnego filmowca-amatora w ciągu dwóch następnych dni obejrzano na kanale You Tube ponad 1,2 milona razy. Fiu, fiu, jak na filmowca amatora, który przypadkiem znalazł się w tamtym miejscu i przypadkiem zamieścił filmik w sieci, to bardzo, bardzo dobry wynik, wręcz nieziemski.

Acha, i jeszcze jedno, to że karp został wybrany przez tę sieć na bohatera przedświątecznej promocji, to według mnie nie jest przypadek, jest po prostu w tym okresie numerem jeden, ogólnopolskim produktem pożądania Polaków.



Redakcja PK


Zapraszamy do aktywnego uczestnictwa w dyskusji. Czekamy również na propozycje nowych tematów, które mogłyby być podjęte w naszych publikacjach. Zarówno komentarze, jak i propozycje tematów można przesyłać mailowo: redakcja@pankarp.pl









powrót