Pierwszy raz w życiu


W pierwszych dniach 2023 roku zadzwoniła do mnie serdeczna znajoma z Białegostoku. Złożyliśmy sobie życzenia na nowy rok. W końcu rozmowa zeszła na karpie: - Wacek, wyobraź sobie, że pierwszy raz w życiu nie kupiłam karpi na Wigilję, a przecież wiesz jak ja je lubię - powiedziała znajoma. - Myślę, że 80 złotych za kilogram to lekka przesada. Przecież rok temu kosztowały 20 złotych -dodała. Ja jej na to: -Helenka, przecież karpie nie kosztowały 80 złotych za kilogram. U mnie na przykład były po 26 zł. Na to ona: - no to jak to jest, przecież w radiu mówili, że karpie są po 80 złotych. Tak - tłumaczę - była cena 80 zł, ale za filet z karpia, a dziennikarze wrzucali tę cenę do jednego worka z cenami karpi żywych i tak zamieszali w głowach klientów, że niektórzy przestraszeni wysoką ceną z karpia zrezygnowali.

Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj w dobie bezpardonowej walki mediów, słupki słyszalności i oglądalności są ważne, ale bez rzetelności dziennikarskiej, pozostanie fałszywy przekaz - jak ten przysłowiowy z rowerami rozdawanymi na Placu Czerwonym, a w konsekwencji wielkie zamieszanie cenowe. Taki przekaz w listopadzie i w grudniu 2022 według mnie bardzo zaszkodził nam, hodowcom karpi (przy niestety słabej lub spóźnionej reakcji branży). To zamieszanie cenowe spowodowało wcześniejsze zakupy detaliczne, szczególnie w tych regionach, w których w 2021 r. karpi zabrakło. W niektórych miejscach nastąpiło też osłabienie sprzedaży bezpośrednio przed Wigilią. W moim konkretnym przypadku, stwierdzam wzrost sprzedaży bezpośredniej i bazarowej, przy zmniejszeniu poziomu sprzedaży do sieci.

Czy cena karpi była wysoka? W felietonie karpiowym "Poproszę pół karpia"("Głos Pana Karpia" nr 29/ lipiec 2022 r.) pisałem: "... Już dzisiaj widzę, jak Polacy zaczynają coraz częściej trzymać się za kieszenie i obyśmy przed Wigilią 2022 nie usłyszeli: " poproszę pół karpia". Nasze pieśni pochwalne, że karp jest najzdrowszy, najsmaczniejszy, najświeższy, ekologiczny, na wyjątkową okazję - nie przebiją szklanego sufitu zbyt wysokiej ceny. Nawet w Wigilię". Na to popytowe zagrożenie, wyprzedzająco zwrócił też uwagę Zespół Analiz Gospodarki Karpiowej który w stanowisku z 7 listopada 2022 roku napisał: "Zespół Analiz Gospodarki Karpiowej stoi na stanowisku, że ceny hurtowe karpi z odłowów jesiennych 2022 roku powinny kształtować się w przedziale 19-21 zł/kg. Zdajemy sobie sprawę, że ceny te w wielu gospodarstwach rybackich nie zapewnią odpowiedniej rentowności, ale kryzys gospodarczy dotknął wszystkich Polaków i zbyt wysokie ceny mogłoby się odbić negatywnie na popycie detaliczny w grudniu br."

Uważam, że cena detaliczna żywych karpi na poziomie 24-29 zł była w grudniu 2022 roku ceną akceptowalną przez większość klientów, adekwatną do zasobności ich portfeli i do ich świątecznej determinacji. Osłabienie sprzedaży bezpośrednio przed Wigilią było według mnie spowodowane medialnym zamieszaniem cenowym, ale było także, w miejscach gdzie ceny poszybowały zbyt wysoko, sygnałem od części kupujących: hola, hola, my szanujemy tradycję, lubimy karpie, ale nie za każdą cenę.

I na koniec pytanie; jak to zamieszanie cenowe z grudnia 2022 r. wpłynie na ceny w grudniu 2023 r.? Zauważmy, że świąteczny rynek karpi, rządzi się swoimi prawami. Przy wysokiej podaży, ceny spadają mocniej z powodu nieuporządkowania rynku (każdy sobie karpia skrobie) niż wynikałoby to z klasycznych prawideł rynku. Zakładając więc inflację ogólną na poziomie kilkunastu procent, zakładając, że cena zboża nie wzrośnie tak drastycznie jak to miało miejsce w 2022 roku, zakładając wreszcie lepszy sezon hodowlany, a jest to podstawowy determinant ceny, obawiam się, że trudno będzie utrzymać ceny z grudniu 2022 roku, co sprowadzi rentowność wielu gospodarstw karpiowych w okolice zera, a nawet minusów.

Dlatego jak mantrę powtarzam, że hodowcy karpi, aby utrzymać jako taką rentowność, przy wielkiej nieprzewidywalności hodowli, potrzebują rekompensat wodno-środowiskowych na poziomie 1800 zł/ha i dziwię się, że adresaci zgłaszanych od miesięcy stanowisk wielu gremiów rybaków i organizacji rybackich postulujących o taki poziom rekompensat w nowym programie Fundusze Europejskie dla Rybactwa 2021-2027, tych stanowisk z niezrozumiałych dla mnie powodów nie chcą usłyszeć. Przecież to oczywiste, że przez najbliższe lata, hodowcom ryb, w pierwszej kolejności potrzebne będzie bezpośrednie wsparcie z dedykowanych dla nich funduszy europejskich. Taka jest "racja naszego stanu". Powtórzę więc za Ignacym Krasickim: "Nie nos dla tabakiery, lecz tabakiera dla nosa". Może te słowa kogoś obruszą (czy słusznie?), a może zreflektują (czy skutecznie?).

Wacek Szczoczarz










powrót